sobota, 11 stycznia 2014

Styczniowa Piekarnia. Chleb radzieckiego żołnierza.

Ciężko mi idzie powrót do blogowania, mam wrażenie że coś się skończyło, wypaliło. Z nowym rokiem czekam na przypływ energii. Ale gdy pojawia się zaproszenie na blogu Ani do wspólnego pieczenia chleba bardzo chętnie biorę w nim udział. Pisałam już o tym nie raz, ale jeszcze powtórzę - emocje, dzielenie się swoimi wrażeniami i pysznym chlebem są podczas tego spotkania bezcenne. 
Dla mnie to również okazja do napisania. Za to wszystko dziękuję wszystkim Piekarkom i Piekarzom.




W tym miesiącu propozycję podał Gucio, bardzo doświadczony piekarz, który kilka lat temu przepis ten wynalazł na rosyjskim blogu i sprowadził go do nas publikując go w licznych swoich modyfikacjach na forum cincin. Chleb ten przepyszny, prawdziwy żytni razowiec, bardzo szybko zyskał ogromną popularność w blogosferze. Był także tematem spotkania w Weekendowej Piekarni, do której także miałam przyjemność dołączyć. 




O moim pierwszym wypieku tego chleba jako początkująca piekarka i blogerka pisałam tutaj. Wtedy piekłam go na dokarmionym zakwasie żytnim 100% hydracji, a tym razem zaczynie trójfazowym przygotowanym według metody mirabbelki. Nie do końca pilnowałam temperatur wskazanych przez mirabbelkę, zwłaszcza że druga faza wypadła na noc. Jednak w ostatniej fazie zaczyn pozostawiłam w nagrzanym do 30 st. C piekarniku.
W obu przypadkach chleb zachwycał smakiem, jednak przy użyciu zaczynu 3-fazowego są duże szanse że będzie wyrastał krócej. Tak właśnie było u mnie, jeśli jednak zdarzy się tak że nie wyrośnie w przepisowym czasie, należy okazać mu cierpliwość i dać mu tyle czasu ile potrzebuje. Warto czekać na ten chleb.

Bardzo polecam również lekturę wszystkich podanych linków w szczególności dyskusji o tym chlebie na forum cincin, znajdziecie tam całe mnóstwo przydatnych informacji :)



Składniki:
-  na 1 bochenek o wadze ok. 1 kg ( u mnie pieczony w formie 30x11cm) 

Zaczyn:
  • 375 g ciasta zakwaszonego metodą trójfazową z mąki żytniej razowej
Ciasto właściwe:
  • zaczyn j.w.
  • 450 g mąki żytniej razowej
  • 15 g soli
  • 330 g bardzo ciepłej wody (ok. 40 st. C)

Do przygotowania zaczynu przystępujemy na ok. 1 dobę przed planowanym pieczeniem. Warto najpierw zapoznać się z przebiegiem trzech faz zakwaszania ciasta i rozplanować sobie wszystko w czasie.

Gdy zaczyn jest już gotowy przystępujemy do wyrabiania ciasta chlebowego.
W wodzie dokładnie rozpuszczamy sól. Następnie dodajemy do wody przygotowany zaczyn i dobrze mieszamy, tak aby powstał jednorodny płyn bez grudek. Gucio proponuje ubijać w robocie i z pewnością jest to dobra metoda. 
Do tak przygotowanego płynu dodajemy mąkę, a następnie krótko i szybko wyrabiamy. Ciasto na chleby żytnie zwykle wystarczy wymieszać łyżką do połączenia się składników. Ciasto powinno mieć na tyle gęstą konsystencję aby dało się je przełożyć łyżką do formy, a nie przelać.
Wymieszane ciasto pozostawiamy w misce pod przykryciem do fermentacji na ok. 2 godz. w temperaturze 30 st. C. Ciasto w tym czasie powinno trochę podrosnąć i pojawią się pęcherzyki powietrza.
Po tym czasie ciasto przekładamy do keksówek wysmarowanych olejem i wysypanych mąką razową, lub otrębami. U mnie wystarczyła jedna keksówka o wymiarach 30x11 cm, wyłożyłam ją po prostu papierem do pieczenia.
Ciasto z wierzchu smarujemy olejem, przykrywamy szczelnie folią i pozostawiamy do wyrastania w temperaturze 30 st. C na ok 35-50 min. U mnie chleb wyrastał 50 min i po tym czasie niewiele mu brakowało by nadawał się do pieczenia, otrzymał jednak jeszcze 20 min, w tym czasie nagrzewał się piekarnik i to w zupełności wystarczyło.

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 260 st. C.
Wyrośnięty chleb wkładamy do nagrzanego piekarnika. W temperaturze 260 st. C pieczemy przez 10-15 min., potem obniżamy temperaturę do 200 st. i dopiekamy jeszcze przez 40-45 min. Chleb w trakcie pieczenia należy obserwować, gdyby za bardzo się rumienił przykrywamy go od góry folią aluminiową.
Po upływie tego czasu wyjmujemy chleb z foremki i stukając w spód sprawdzamy czy jest upieczony. Powinien wówczas wydawać głuchy odgłos. Jeśli trzeba chleb już bez foremki dopiekamy jeszcze kilka minut.
Po upieczeniu i wyjęciu z pieca chleb spryskujemy wodą, ja przykryłam także ściereczką i pozostawiłam na kratce do ostudzenia.
Chleb kroimy dopiero następnego dnia, jak każdy chleb żytni.

Smacznego :)





Zapraszam również do odwiedzania blogów Koleżanek i Kolegów z którymi mogłam spotkać się przy styczniowym chlebie. 






poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt.

Zaczęło się... w zasadzie zaczęło się kilka dni temu. 
Dzieciowy rachunek sumienia, grzeczny czy niegrzeczny, przyjdzie czy nie - ten Święty Mikołaj? No... chyba przyjdzie. Ale czy prezenty czy może rózgę zostawi pod choinką? I czy uda się Go wreszcie zobaczyć? A może by tak w tym roku zastawić na niego pułapkę?
Dzieciowe oczekiwanie na Święta, Dzieciowa wiara w Mikołaja, mała cząstka dzieciństwa do którego wspomnieniami będzie wracał z uśmiechem. I te kilka dni przed Świętami kiedy Dzieć jest najgrzeczniejszym Dzieciem na świecie. 
Bo przecież głupio tak nagrabić sobie w ostatniej chwili, prawda?




Życzę Wam najpiękniejszych w życiu Świąt 

a w nadchodzącym roku spełnienia wszystkich marzeń.



piątek, 6 grudnia 2013

I znowu razem w listopadzie - chleb kukurydziany na poolish czyli polskim rozczynie drożdżowym.

Przyszedł wreszcie czas na kolejne spotkanie w naszej wirtualnej Piekarni i na kolejne wspólne wypiekanie chleba. Na spotkania te zawsze czekam z ogromną niecierpliwością i ciekawością bo niby przepis jeden, a powstaje tak wiele różnych bochenków. Ile nas tyle różnych doświadczeń z jednym i tym samym chlebem. 
Tym razem na nasze listopadowe spotkanie pomysł na chleb kukurydziany mistrza Hamelmana podsunęły Ania i Ala, a wyszukały go na forum cincin gdzie podała go mirabbelka, czyli Pani Małgosia Zielińska.




Tym razem zebrało się nas zdaje się jeszcze większe grono niż dotychczas. Wszystkim Wam bardzo dziękuję za ten wspólny czas i pozytywne emocje.
A oto lista Piekarek i Piekarzy. Zapraszam do odwiedzania Ich blogów.






Jeśli chodzi o wypieki z mąki kukurydzianej to nie mam w tym temacie doświadczenia. Jest to mój pierwszy wypiek z tej mąki i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Chleb bardzo delikatny w smaku, neutralny, moim zdaniem będzie pasował do wszystkiego. Najlepszy pierwszego dnia po upieczeniu. Choć preferuję chleby na zakwasie to ten bardzo nam zasmakował i z pewnością będę do niego wracać
Przygotowanie tego chleba jest całkowicie bezproblemowe. Ciasto bardzo przyjemne w wyrabianiu i formowaniu, jeśli chodzi o proporcje mąki i wody nic w nich nie musiałam zmieniać. Mimo niewielkiej ilości drożdży chleb u mnie bardzo szybko wyrastał.
Polecam :)




Zaczyn poolish:
  • 125 g mąki pszennej typ 550
  • 125 g wody
  • 0,5 g drożdży świeżych (lub mniej niż 1/4 łyżeczki drożdży instant) - za radą Ali dałam 1 g drożdży, faktycznie na mojej wadze kuchennej nie jest łatwo zważyć 0,5 g
Ciasto właściwe:
  • 250 g mąki pszennej typ 550
  • 125 g mąki kukurydzianej
  • 190 g wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 7 g drożdży świeżych (za radą Ali dałam 6 g)
  • 1,5 łyżki oleju
  • 250 g zaczynu j.w.
W przeddzień pieczenia zrobić zaczyn poolish. Rozmieszać drożdże w wodzie, dodać mąkę i całość wymieszać. Przykryć folią i odstawić na 12 do 16 godzin w temperaturze pokojowej.
Następnego dnia mąkę kukurydziana rozmieszać z drożdżami rozprowadzonymi w wodzie, wymieszać i odstawić na ok. 15 minut.

W tym czasie mąka kukurydziana powinna trochę napęcznieć, co powinno ułatwić późniejsze wyrabianie ciasta. Dodać pozostałe składniki chleba i wyrabiać (mikserem ok. 3 minut – poziom 1). Wyrabiałam ręcznie, ale ciasto wcale nie wymagało dłuższego wyrabiania niż za pomocą miksera. 

Mąka kukurydziana nie jest łatwa do wyrabiania. Dlatego ważne jest aby na tym etapie skontrolować jeszcze konsystencję ciasta, w miarę potrzeby dodać mąki lub wody. Wyrobić jeszcze raz około 3 minut (mikser – poziom 2). Ciasto powinno być luźne, ale gładkie i sprężyste i dobrze trzymające formę.
Odstawić przykryte do wyrośnięcia na półtorej godziny, w międzyczasie po upływie ok 45 min. wyjąć, lekko odgazować, uformować kulę i znowu odstawić.
Po upływie kolejnych 45 min. wyjąć z miski, jeszcze raz odgazować i uformować z grubsza, przykryć i dać odpocząć 10-20 minut. 
Uformować na blacie zgrabny bochenek z ładnie napiętą powierzchnią, na ile się da i ułożyć w omączonym koszyku do wyrastania na 1,5 godziny w temp ok. 24 st. U mnie wyrastał w temperaturze ok. 21 stopni, a po niecałej godzinie był już gotowy do pieczenia.
Piekarnik nagrzać do 240 st C (z kamieniem jeśli ktoś ma). Ja akurat nie posiadam kamienia, zazwyczaj razem z piekarnikiem nagrzewa się blacha piekarnikowa do pieczenia, na którą po osiągnięciu przez piekarnik właściwej temperatury przekładam bochenek.
Bochenek zgrabnie przerzucić z koszyka na łopatę, szybko naciąć, a potem przerzucić na kamień, jednocześnie wlewając do formy ustawionej na dnie piekarnika pól szklanki wrzątku.

Kiedy chleb zacznie się rumienić, otworzyć na chwilkę drzwiczki piekarnika, żeby usunąć nadmiar pary. Piec ok. 40 minut.

Mój chleb dość szybko zaczął się rumienić w temperaturze 240 st. C, dlatego po upływie 20 minut pieczenia obniżyłam delikatnie temperaturę do 220 st. C. Od góry chleb przykryłam folią aluminiową aby się nie przypalił i w ten sposób piekłam go kolejne 20 minut.
Chleb jest gotowy gdy postukany od spodu będzie wydawał głuchy odgłos. Upieczony bochenek studzimy na kratce.
Smacznego ;)



niedziela, 17 listopada 2013

Sernik kawowy

Kawa - właściwie tyle samo jej zwolenników co przeciwników. 
Czym jest dla mnie? To nieodłączna towarzyszka moich śpiących jeszcze poranków, popołudniowych przerw  między weekendowymi zajęciami w domu, chwilą relaksu po powrocie z pracy. Lubię ten czas, który najczęściej jest tylko mój. Ale lubię też rozmowy z Kimś Bliskim z kubkiem kawy w ręku. Wtedy to tylko nasz czas. 
Najbardziej lubię kawę weekendową, niespieszną, gdy mam czas na to by zmielić ją w naszym ulubionym młynku i cieszyć się pełnią jej aromatu.




Sernik kawowy też lubię. A ten jest wyjątkowy. Tak na prawdę to jeden z lepszych jaki zdarzyło mi się upiec. Łączy w sobie chyba wszystko to co lubię najbardziej - kawę i ulubiony deser. Smak i aromat kawy jest w nim dobrze wyczuwalny, dlatego niech nie piecze go ten kto za kawą nie przepada.



Korzystałam z przepisu znalezionego u Czarownie, której bardzo dziękuję za ten przepyszny sernik. Jest dokładnie taki jak chciałam aby był. 
Przepis nieznacznie tylko zmodyfikowałam. Upiekłam go na spodzie z ciastek owsianych, nieco zmieniłam proporcje, bo piekłam w mniejszej tortownicy. Wykorzystałam twaróg półtłusty, zamiast tłustego i dałam nieco więcej serka mascarpone. Zrobiłam też polewę czekoladową bez dodatku kawy, choć kolejnym razem zrobię bez żadnych zmian, bo polewa czekoladowa z kawą, jak i kawowy kruchy spód to dla mnie ciekawostka.
Przepis podaję już po moich zmianach, tak jak faktycznie sernik robiłam, a po oryginał zapraszam do Czarownie.


Proporcje na tortownicę o średnicy 24 cm

Spód z ciastek:

  • 210 g ciastek owsianych (wykorzystałam ciastka owsiane z sezamem)
  • 70 g stopionego masła
Masa serowa:
  • 0,80 kg sera twarogowego sernikowego (nie homogenizowanego) lub trzykrotnie mielonego tłustego twarogu (u mnie twaróg półtłusty)
  • 250 g serka mascarpone
  • 120 ml śmietanki kremówki 30%
  • 1 1/3 szklanki cukru (używam cukru drobnego, do wypieków, który szybciej się łączy z masą)
  • 5 jaj
  • 3 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 5 łyżeczek kawy rozpuszczalnej + 3 łyżki gorącej wody
Wierzch:
  • 1 duży kubek (330 g) gęstej kwaśnej śmietany 18%
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej + 2 łyżki gorącej kawy

Polewa czekoladowa:

  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 50 g margaryny
  • 1 łyżka mleka
  • 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • 50 g cukru pudru 



Spód z ciastek: Ciastka wkładamy do torebki foliowej i przez tą torebkę rozbijamy tłuczkiem, następnie przekładamy do naczynia i rozdrabniamy blenderem na proszek.Pokruszone ciastka mieszamy z roztopionym masłem, tak aby otrzymać masę o konsystencji mokrego piasku.
Dno tortownicy (średnica 24 cm) wykładamy papierem do pieczenia, ale tak, aby papier pokrył samo dno, a nie boki. Najłatwiej z papieru do pieczenia wyciąć odpowiedniej średnicy kółko. Boki tortownicy smarujemy masłem. Następnie dno tortownicy wykładamy masą z ciastek, dociskamy i wyrównujemy. Tortownicę odstawiamy do lodówki na czas przygotowania masy serowej.

Piekarnik nagrzewamy do 175 st. C.

Masa serowa: wszystkie składniki  masy umieszczamy w dużej misce i krótko miksujemy na średnich obrotach miksera tylko do czasu dokładnego połączenia się składników i otrzymania jednolitej masy.
Tak przygotowaną masę przelewamy do tortownicy na spód z ciastek i wkładamy do nagrzanego do 175 st. C piekarnika. W tej temperaturze pieczemy sernik przez 15 min., następnie obniżamy temperaturę do 120 st. C i pieczemy kolejne 90 min.

Pod koniec pieczenia przygotowujemy masę ze śmietany, cukru pudru i kawy miksując wszystkie jej składniki na jednolitą masę.
Po upływie tych 90 minut pieczenia wyjmujemy sernik z piekarnika, na wierzch wylewamy masę śmietanowo-kawową i wkładamy ponownie do piekarnika na ok. 15 minut. Ja piekłam do czasu aż masa śmietanowa ścięła się na wierzchu, a trwało to u mnie ok. 25 min.

Sernik pozostawiamy do ostygnięcia w lekko uchylonym piekarniku.

Polewa czekoladowa: przygotowujemy jak niżej lub ze swojego ulubionego przepisu.
Wszystkie składniki oprócz czekolady wkładamy do rondelka i rozpuszczamy na małym ogniu. Następnie wrzucamy połamaną na kostki gorzką czekoladę i cały czas mieszając ogrzewamy aż do całkowitego rozpuszczenia się czekolady.
Polewę rozprowadzamy na serniku. 

Sernik odstawiamy do lodówki na 8-12 godzin. Podczas chłodzenia sernik nabierze ładnej konsystencji i będzie się lepiej kroił.
Sernik przechowujemy w lodówce.
Smacznego ;)





poniedziałek, 4 listopada 2013

Październikowa Piekarnia. Chleb na zakwasie z karmelizowanym porem i pestkami.

Piekarnia. Ale nie taka zwykła. Piekarnia, której drzwi zawsze są otwarte. W której nie potrzeba umiejętności i lat doświadczenia, nie ważne czy będzie to Twój pierwszy bochenek, czy też upiekłaś/eś ich już setki. Tu zawsze znajdzie się Ktoś kto pomoże radą i podzieli się swoim doświadczeniem. Liczą się tylko chęci i pozytywna energia, no... może jeszcze pracowity zakwas. Jeśli go nie masz, a z własnej hodowli nic Ci nie wychodzi, to też nie jest problem. Spójrz tutaj, być może tuż obok Ciebie jest ktoś gotów podzielić się z Tobą własnym zakwasem. Jest nas coraz więcej, i ja tam też jestem, a comiesięczne spotkania, te magiczne chwile w naszej Piekarni to coś na co czekam zawsze z niecierpliwością i dreszczykiem emocji. I na ten chleb, który łączy.
Widzisz? Tak niewiele trzeba by upiec swój pierwszy chleb na zakwasie. Wspaniały, może nie tak piękny jak te ze sklepowych półek, ale Twój. Jaki by nie był to najlepszy na świecie chleb. 
Dołączysz? Do pieczenia chleba na zakwasie udało mi się przekonać już kilka osób, może i Ty się skusisz?



Ile nas było tym razem? Nie wiem. Niebawem tu, w tym miejscu zamieszczę listę wszystkich Piekarek. Tymczasem odsyłam Was do Ani, naszej Organizatorki gdzie napływają właśnie nasze zgłoszenia.
Dziewczyny dziękuję Wam za kolejne fantastyczne spotkanie przy chlebie, a Monice za cudowny przepis.
W naszej październikowej Piekarni udział wzięły:

Ania - "Bajkorada" 
Ankawell - "Życie Od Kuchni" 
Alucha -  "Nieład mAlutki"
Bożenka - "Smakowe Kubki"
Dorota - "UgotujmyTo.pl"
Kamila - "Ogrody Babilonu" 
Marzena - "Zacisze Kuchenne"  
Renata S - "Forks'N'Canvas" 
Siankoo - Everyday Flavours 
Tofka - "Para w kuchni" 
Wisła - "Zapach Chleba" 
i ja :)

Chleb wyszedł pyszny w smaku i bardzo Wam polecam. 
Z podanej porcji składników wychodzą dwa lub trzy bardzo duże bochny chleba. Jeśli nie pieczecie dla armii domowników, a jedynie dla kilku osób warto upiec chleb z połowy porcji i podzielić ją jeszcze na dwa bochenki. Mniejsze bochenki eliminują ryzyko że chleb pozostanie niedopieczony w środku, choć wiele i tak zależy od Waszego piekarnika. Ja uformowałam jeden ogromny bochen z połowy podanej porcji, dodatkowo skróciłam kilka minut czas pieczenia, bo wyglądało że już jest gotowy i w środku niestety pozostał minimalnie niedopieczony.



Zaczyn :

  • 2 łyżki zakwasu pszennego (dałam żytni zakwas)
  • 1,5 szklanki mąki ( u mnie pszenna graham, typ 1850)
  • 3/4 szklanki wody (ciepłej)

Zaczyn przygotowujemy na ok 12 godzin wcześniej. Do zakwasu wlewamy wodę, mieszamy je razem i dodajemy mąkę. Mieszamy składniki do uzyskania jednolitej pasty. Owijamy naczynie folią spożywczą i odstawiamy na minimum 8 godzin. Aby sprawdzić czy zaczyn jest gotowy do dalszej pracy nabieramy go na łyżeczkę i upuszczamy do szklanki wypełnionej wodą. Jeśli pływa po jej powierzchni, można działać dalej, jeśli tonie musi fermentować dalej.

Ciasto właściwe:
  • 2 szklanki wody
  • 800 g mąki pszennej typ 550 (u mnie typ 650)
  • 400 g mąki pszennej razowej ( u mnie graham typ 1850)
  • 1,5 łyżki soli
  • cały zaczyn (-2 łyżki)
  • 2 duże pory
  • 1 łyżka miodu
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • 200 g pestek ze słonecznika
  • 100 g pestek z dyni
  • 2 łyżki masła
Dodatki dobrze jest przygotować w pierwszej kolejności, aby dodane do ciasta chlebowego zdążyły dobrze ostygnąć. Pora kroimy w cienkie plasterki. Wrzucamy na rozgrzaną oliwę i smażymy do momentu aż zmięknie. Dodajemy miód i ocet balsamiczny, mieszamy, a kiedy płyny odparują a por pokryje się ciemną glazurą ściągamy z ognia, przekładamy z patelni na inną miskę i pozostawiamy do ostygnięcia. Na tej samej patelni rozpuszczamy masło, na którym smażymy na złoto pestki dyni i słonecznika. Ściągamy z ognia, pozostawiamy do ostygnięcia, następnie mieszamy z porem.

Ciasto chlebowe: do miski wlewamy wodę, dodajemy zaczyn (pozostawiając 2 łyżki, które posłużą jako zaczątek na następny chleb - ja zużyłam cały zaczyn) i mieszamy razem. Dodajemy mąkę i łączymy ją z wodą mieszając za pomocą rąk, ale nie wyrabiamy. Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30 minut.
Po tym czasie do ciasta dodajemy sól i przygotowane wcześniej wystudzone dodatki. Przy pomocy miksera ( o ile posiadacie mikser na tyle mocny) łączymy je z ciastem, ja zagniotłam ciasto ręcznie z dodatkami, mój zwykły ręczny mikser raczej nie podołałby ciastu chlebowemu.
Następnie wyrzucamy ciasto na blat i podsypując odrobinę mąką wyrabiamy na gładkie ciasto chlebowe, które ładnie odchodzi od blatu. Moje ciasto miało bardzo przyjazną do wyrabiania konsystencję, ale jeśli byłoby zbyt zwarte dodajcie jeszcze odrobinę wody. 
Wyrobione ciasto umieszczamy w naoliwionej misce i pozostawiamy do fermentacji na 2 godziny, przy czym co 45 minut (2 razy w ciągu tych 2 godzin) składamy. Wówczas wykładamy ciasto na lekko omączony blat, rozpłaszczamy i składamy na trzy, potem obracamy ciasto o 90 stopni i jeszcze raz składamy na trzy. Przefermentowane ciasto dzielimy na trzy lub dwie części, nawet gdy podzielicie na 4 bochenki będą dość duże. Formujemy z poszczególnych części kule i pozostawiamy je na 20 minut. Po tym czasie formujemy podłużne lub okrągłe bochenki, umieszczamy w omączonych koszykach, przykrywamy folią i pozostawiamy do ostatniego wyrastania na 4 godziny w ciepłym miejscu lub co najmniej 8 w lodówce. Czas oczywiście jest tu tylko orientacyjny i w zależności od temperatury otoczenia, aktywności zakwasu może być różny. Po prostu należy dać spokojnie bochenkom wyrosnąć i tyle.

Piekarnik nagrzewamy do 230 st. C. Wyrośnięte bochenki nacinamy i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy przez ok. 40 minut, jeśli zrobicie mniej ale większych bochenków najprawdopodobniej czas pieczenia trzeba będzie wydłużyć. Jeśli chleb szybko będzie się rumienił, przykrywamy go od góry folią aluminiową i pieczemy dalej, nie skracamy czasu pieczenia.
Po upieczeniu studzimy na kratce.

Smacznego ;)




LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...