Mozolnie idzie mi ostatnio pisanie bloga. Przeprowadzka, remont, w domu ciągle jest co robić, praca. Potem wieczorkiem, kiedy siadam do komputera ciężko jest sklecić coś sensownego. Kończy się zwykle na przeglądzie Waszych blogów.
No nic mam nadzieję, że jakoś się w końcu przełamię. Do tego wszystkiego mało piekę i gotuję, ale chleb musi być, bo na sklepowy już się nie skuszę :)
Ten który pokażę dziś wyszedł bardzo smaczny, z chrupiącą skórką i delikatnym miąższem. Przepis pochodzi z książki "Domowy wypiek chleba" gdzie autorkami przepisów są Małgorzata Puzio, Jolanta i Ida Johnsson oraz Olga Pawłowska.
Polecam :)
Z tej dość dużej porcji składników możecie upiec jeden bardzo duży bochenek chleba, lub tak jak ja dwa średniej wielkości. Moje jak zwykle wyszły nie do końca idealne :))
Zaczyn:
- 50 g zakwasu pszennego (ja dałam żytni, dokarmiony ok. 10-12 godzin wcześniej)
- 100 g letniej wody
- 150 g mąki pszennej jasnej (typ 550)
Ciasto właściwe:
- 700 g mąki pszennej jasnej typ 550
- 100 g mąki żytniej chlebowej typ 720
- 100 g mąki pszennej razowej typ 2000
- ok. 430 g letniej wody (ja dałam troszkę więcej tak ok. 450 g)
- 2 łyżeczki soli
- 100 g ziaren słonecznika lekko uprażonych
Składniki zaczynu mieszamy aż do uzyskania miękkiego ciasta i odstawiamy pod przykryciem na ok. 12 godzin.
Po tym czasie dodajemy pozostałe składniki ciasta, oprócz soli i słonecznika. Dokładnie mieszamy i odstawiamy na ok 30 min.
Następnie dodajemy sól, zagniatamy ciasto i wyrabiamy przez ok. 5 min., aż będzie gładkie i elastyczne. Jeśli ciasto okaże się zbyt zbite, bo wiele tu zależy od mąki to dodajemy odrobinę więcej wody. Ciasto wyjmujemy z miski i wgniatamy słonecznik.
Formujemy z ciasta kulę i wkładamy do miski delikatnie wysmarowanej olejem lub oliwą. Pozostawiamy je pod przykryciem w ciepłym miejscu do podwojenia objętości, tak na ok. 3-4 godziny. W połowie czasu ciasto wyjmujemy, rozpłaszczamy i jeszcze raz formujemy kulę, po czym ponownie pozostawiamy w misce do wyrastania.
Po tych ok. 4 godzinach formujemy bochenek, wkładamy go do omączonego koszyczka i znów pozostawiamy do wyrastania. Koszyczek dobrze jest włożyć do woreczka foliowego by ciasto nie obsychało.
Gdy chlebek już wyrośnie wkładamy go do piekarnika nagrzanego do 230 st. C i pieczemy przez ok 40 min. Oczywiście czas zależy od piekarnika oraz od tego czy upieczecie jeden duży bochen czy też dwa mniejsze. U mnie chlebki siedziały ok. 25 min. i były gotowe. Postukane od spodu powinny wydawać głuchy odgłos.
Studzimy na kratce.
Smacznego ;)
Wspaniały, muszę taki mieć w swojej kolekcji! Co Ty mówisz, że nieidealne! Przecież takie właśnie powinny być. ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, idealny to jeszcze mi chyba nie wyszedł :)) Zawsze mi gdzieś pęknie, jak ten okrągły, a ten podłużny ma z kolei guza z lewej strony :)) Za bardzo się tym jednak nie przejmuję :))
OdpowiedzUsuńCieszę się że i Ciebie pieczenie chleba wciągnęło ;)
Piękne, rustykalne bochenki Ci wyszły! Aż ma sie ochotę jak najprędzej je spróbować :)
OdpowiedzUsuńA mnie się podobają.Idealne bochenki są jakieś mało ciekawe.
OdpowiedzUsuńI chlebek wygląda pysznie!
Smacznego.
no właśnie, idealne bochenki są.. takie bez charakteru, a Twoje wyglądają wspaniale:)
OdpowiedzUsuńBardzo ladny bochenek:)) Śliczny jest, naprawdę!
OdpowiedzUsuńW życiu nic nie jest idealne, dlatego jest takie ciekawe. Dla mnie z chlebem jest tak samo, każda mała niedoskonałość powoduje że jest piękny, niepowtarzalny i "taki nasz". Pozdrawiam i przepisem się poczęstuję :-)
OdpowiedzUsuńŚliczne chlebki, do uzyskania takiego właśnie efektu będę dążyła piekąc swoje :) PS Urtico, bardzo Ci dziękuję za przemiły komentarz, to naprawdę fajne uczucie, gdy ktoś zrozumie i wesprze, bardzo Ci jestem wdzięczna za te słowa i dziękuję za życzenia ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjaki piękny chleb! :) zazdroszczę
OdpowiedzUsuńCudowne....pachna az u mnie:)
OdpowiedzUsuńNie piekłam chleba odkad popsul mi sie zakwas... Tesknie, chyba zrobie jakis na drozdzach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam dziewczyny za miłe komentarze. Chlebek mogę polecić z czystym sumieniem bo i smaczny jest i bardzo przyjemnie się go wyrabia, bo ciasto nie klei się. Ilość wody trzeba sobie dostosować, z tej ilości z przepisu wydawało mi się że konsystencja jest troszkę za bardzo sucha i zbita.
OdpowiedzUsuńCo do bochenków odbiegających wyglądem od ideału to chyba macie rację, one są takie niepowtarzalne :)
Kruszynko to ja trzymam kciuki za następne Twoje chleby. Tylko pamiętaj, że nie zawsze wszystko wychodzi tak jak byśmy chciały. Ja do tej pory do niektórych przepisów robię po dwa podejścia :)) ale nie warto się zniechęcać, w końcu uczymy się na błędach :) Zresztą teraz jak już spróbowałaś domowego, prawdziwego zakwasowca, to na pewno o tym wiesz ;)
Katie te domowe drożdżaki są też pyszne. Jak się zdarzy jakaś awaria chlebowa w domu to dla mnie są to takie chleby ratunkowe :)
A zakwas, to spokojnie, wyhodujesz sobie nowy.
Domowy chleb nie ma sobie równych:)
OdpowiedzUsuńTwoje "nieidealne" bochenki są cudowne! Cały ich urok polega właśnie na tej pewnej nieregularności :)
OdpowiedzUsuńmi też idealny chyba nigdy nie wyszedł ...ale za to idealny w smaku (dla nas) juz tak i to nawet kilka ... i teraz nie umiemy zdecydować sie, który smakuje nam najbardziej:) ....a takie z prażonym słonecznikiem to bardzo lubimy:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNemi, to prawda :)
OdpowiedzUsuńtu-tusia, ja wiem, że to niczemu nie przeszkadza, ale chciałabym czasem, żeby wyszedł mi śliczny równiutki i niespękany bochenek, ale tak to chyba tylko w sklepie :))
Jolu tak jak u nas, chyba zdecydowana większość bardzo nam smakowała. Gdybym miała wybierać najlepszy to miałabym na prawdę duży problem.