Przepis na te bułeczki znalazłam u Usagi, gdzie wyglądały tak bardzo kusząco, że od samego patrzenia dostaje się ślinotoku. Bułeczki te są tak pyszne że robiłam je już kilka razy. Za pierwszym razem zrobiłam je tradycyjnie, z podwójnym wyrastaniem (ciasto wyrastało po wyrobieniu i potem bułeczki po uformowaniu), no i wyszły rewelacyjnie.
Za drugim razem postanowiłam trzymać się przepisu i zrobić z lodówkowaniem. Lodówkowanie, które nigdy mi się jeszcze nie udało w przypadku uformowanych już bułeczek. Tak już mam, nie zniechęcam się, próbuję do skutku :) Nie raz robiłam bułeczki śniadaniowe, czy jagodzianki nocne, ale zawsze w lodówce wyrastało ciasto, które rano dopiero formowałam w bułeczki i wówczas wszystko udawało mi się pięknie, ciasto ładnie wyrastało przez noc w lodówce. Uformowane bułeczki nigdy mi nawet nie drgnęły. Dziwne, może ktoś mi podpowie dlaczego? W tym przypadku też nie było inaczej. Rano wyciągnęłam je takie jak schowałam na noc. Po wyciągnięciu z lodówki przez ponad godzinę czasu też ledwo ruszyły. A ponieważ było już dość późno więc nie dałam im więcej czasu, nagrzałam piekarnik, nacięłam i upiekłam. Bułeczki nawet fajnie podskoczyły w piekarniku, nie wyszły za duże, raczej średniej wielkości, ale za to puchate i bardzo, bardzo smaczne. Na śniadanie idealne :)
Składniki: (na ok.12 szt)
- 400 g mąki pszennej (u mnie typ 500)
- 100 g mąki żytniej (u mnie typ 720)
- 250 ml mleka
- 30 g świeżych drożdży
- 50 g masła
- 100 ml śmietany
- 3-4 łyżki oliwy
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżeczka cukru
- mak do posypania
Mleko lekko podgrzewamy, tak by było letnie, a nie gorące. Rozpuszczamy w nim masło, cukier i drożdże. Rozczyn odstawiamy na kilka minut.
Mąki mieszamy z solą, dodajemy rozczyn, oliwę, śmietanę i wszystko zagniatamy ciasto, które wyrabiamy aż stanie się gładkie. Pod koniec wyrabiania konsystencją powinno przypominać plastelinę - powinno być miękkie, gładkie, nie lepić się i dobrze trzymać kształt. Gdyby ciasto było zbyt zwarte dodajemy odrobinę wody, jeśli będzie się za bardzo kleić mimo wyrabiania, można odrobinę podsypać mąką.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Dzielimy ciasto na 12 części i formujemy bułeczki (każdą część rozpłaszczyłam, brzegi zebrałam do środka i zlepiłam, a potem w dłoniach turlałam kulkę). Uformowane bułeczki układamy na blaszce zachowując odstępy.
Tak przygotowane bułki jeśli będziemy piec rano, wstawiamy na noc do lodówki, po czym rano wyjmujemy i pozostawiamy w temperaturze pokojowej na ok. 40-60 min.
Jeśli z kolei bułki będziemy piec tego samego dnia, pozostawiamy w temperaturze pokojowej do napuszenia.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 240 st. C. Tuż przed włożeniem do piekarnika bułki smarujemy mlekiem i nacinamy ostrym nożem. Można również posypać makiem, sezamem czy innymi ziarenkami, które lubicie.
Pieczemy w nagrzanym piekarniku przez ok. 15 min.. Po upieczeniu studzimy na kratce.
Smacznego ;)
Ponieważ pytanie Asiek (znajdziecie w komentarzach) nie dawało mi jednak spokoju upiekłam te bułeczki z dodatkiem mąki żytniej razowej typ 2000. Robiłam bez "lodówkowania" stosując tradycyjne podwójne wyrastanie.
Moje uwagi w tym przypadku są takie: konsystencja ciasta z dodatkiem mąki żytniej razowej jest nieco luźniejsza niż z mąką żytnią jasną, dlatego w trakcie wyrabiania podsypałam dodatkowo garść mąki pszennej. Natomiast czas wyrastania ciasta i potem bułeczek nie różnił się praktycznie w ogóle od tych z mąką żytnią jasną. W tej wersji bułeczki również wychodzą pyszne.
Polecam spróbować :) Moje bułeczki z dodatkiem mąki żytniej razowej wyglądały tak:
Wspaniałe wyszły! a jakie puszyste:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Judytko :)
UsuńŚliczne są, zazdroszczę tak pysznego śniadanka :)
OdpowiedzUsuńKruszynko, e tam nie ma czego zazdrościć. Pyszne są więc namawiam do zrobienia ;))
UsuńAle piękne, czekam aż sama zacznę piec chleby i bułki, jakoś nie mogę się do tego zabrać;(
OdpowiedzUsuńEwa, jak raz spróbujesz, to potem nie będziesz mogła przestać, bo te ze sklepu przestaną Ci smakować :) Rogaliki już robiłaś,a z bułkami i chlebem na drożdżach to wszystko tak samo. Uda się zobaczysz. Mi tylko te nocne nie wychodzą, a pozostałe to jak drożdże aktywne to udać się muszą i już.
Usuńtakiej ochoty nabrałam na te bułki że chyba przemyślę sprawę i nastawię na jutro :)
OdpowiedzUsuńMyniolinko to ja czekam na wieści jak się udały, bo mi poza jagodziankami (wiesz którymi ;)) i jeszcze jednymi bułkami, to nocne bułki cosik nie wyrastają.
UsuńPrzepyszne te bułeczki ! :)) Na śniadanko idealne ,z dżemikiem o :)
OdpowiedzUsuńo i z pastą z makreli :) Polecam :)
Usuńzapisuję przepis :)
OdpowiedzUsuńmonami :) polecam :)
UsuńWyglądają jak ze sklepu. Przyznaj się, pracujesz w piekarni!:)
OdpowiedzUsuńKatie Ty spryciaro, wiedziałam że mnie zdemaskujesz :))
UsuńA tak serio to nie mam z tym nic wspólnego, mało tego - sądzę że jako piekarz na życie bym nie zarobiła :)
Gosiu bułeczki świetne :-) Wiem coś o śniadankach ze świeżymi bułeczkami...mniam...A co do tego, że bułki Ci nie rosną w lodówce, to ja mam takie spostrzeżenia, że po prostu czasami potrzebują dłuższego czasu leżakowania lub spróbuj z dodatkowym wyrastaniem ciasta w temperaturze pokojowej, a dopiero potem uformuj bułeczki i do lodówki. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńMarysiu, dziękuję :) Spróbuję następnym razem zrobić tak jak mówisz. Czyli tradycyjnie pierwsze wyrastanie - w temperaturze pokojowej do podwojenia objętości, a potem formować bułki i na noc do lodówki? Dobrze myślę?
UsuńTak dokładnie tak :-) Lub po prostu daj im więcej czasu na wyrastanie np 15 godz. Mam nadzieję, ze to pomoże :-)Bo jeżeli nie, to ja już nie wiem co może być tego przyczyną.
OdpowiedzUsuńA zobaczymy :) wydaje mi się że w ten sposób faktycznie powinno pójść. Ale wiesz, za bardzo się tym nie stresuję. Zawsze mogę zrobić tradycyjnie, albo na noc schować ciasto, a bułki uformować rano, tak jak z jagodziankami. Tylko wtedy to rano trwa trochę dłużej :)
UsuńDziękuję za radę, zrobię następnym razem tak jak mówisz.
Nie ma za co :-) Polecam się na przyszłość :-) Jak będziesz znowu piekła nocne bułeczki, to daj znać jak poszło :-) Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMarysiu, dam znać na pewno. Myślę że pewnie w następny weekend coś upiekę.
UsuńA wiesz, co mi chodzi po głowie :) Może by jakoś niedługo znów coś razem upichcić??
Byłoby świetnie :-) Musimy się umówić :-)
OdpowiedzUsuńTo może sobota jak nic Tobie ani mnie nie wyskoczy? Jak nie ta to następna? To ja już szukam propozycji, a i Ty też się rozejrzyj :)
UsuńPoszukam jakichś przepisów i czekam na e-mail :-) Wstępnie możemy się umówić na sobotę, ale tak na 90%.
OdpowiedzUsuńOk, Marysiu :) Tak koło środy dam znać na 100% jak z najbliższą sobotą z mojej strony.
UsuńSuper :-)
OdpowiedzUsuńKonieczne do zrobienia - tym bardziej, że od jakiegoś czasu rozglądam się za przepisem na bułeczki. Gosiu, jak długo bułeczki zachowują świeżość?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Aniu, więc tak: te które robiłam tradycyjnie z podwójnym wyrastaniem następnego dnia były jeszcze świetne, a potem to nie wiem bo nie dotrwały jeszcze następnego dnia. Ale były naprawdę super wyrośnięte.
UsuńZ kolei te które lodówkowałam przez noc i w lodówce nie wyrosły, a potem też ledwo drgnęły były dobre tylko tego pierwszego dnia. Myślę że gdybym dała im więcej czasu porządnie by się napuszyły nie byłoby różnicy.
Pozdrawiam cieplutko :)
ależ puchate ....śniadanko z takimi bułkami to rozkosz:)
OdpowiedzUsuńJolu, one serio są świetne w smaku, teraz to chyba jedne z moich ulubionych (nie wiem które to już z kolei ulubione :))
UsuńCudne bułeczki! Zrobię jutro. Też mam problem z wyrastaniem w lodówce uformowanych bułek, więc jeszcze pomyślę, jak je zrobię:) Powiedz mi tylko, czy mogę dać mąkę żytnią pełnoziarnistą? i jaka to ma być śmietana
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Asiu, jeśli chodzi o śmietanę to dałam 18% Piątnicę.
UsuńCo do mąki, to powinny wyjść fajne również z mąką pełnoziarnistą. Pewnie wyjdą ciemniejsze niż moje. Wydaje mi się że mogą też troszkę dłużej wyrastać, bo pełnoziarnista jest jednak cięższą mąką, ale tu pewności też nie mam na 100 %. Może raz kiedyś bardzo dawno robiłam takie mieszane z mąką pełnoziarnistą bułki, ale nie pamiętam już nawet jak się zachowywało ciasto, wiem że takie bardzo puchate to one wtedy nie były.
To może nie będę ryzykować i zrobię ze zwykłą żytnią:) Na pewno dam znać jak zrobię:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Asiu, to czekam na wieści :) A następnym razem zamiast żytniej 720 wypróbuję z żytnią 2000 i napiszę co wyszło.
UsuńNo to zrobiłam. Tym razem darowałam sobie mieszanie mąkami i zrobiłam wg przepisu. Wyszły boskie!!! Tak bardzo, że zostały tylko 2 a robiłam wczoraj wieczorem, na sesję się nie załapały:( ale zrobię znów i wtedy się pochwalę. Dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńAsiu, cieszę się bardzo że się udały, a jeszcze bardziej że smakowały :) A wyrastały w lodówce? czy tradycyjnie?
UsuńDziękuję za komentarz :)
Wyrastały tradycyjnie, jakoś nie chciałam już z nimi nic ryzykować:)
OdpowiedzUsuńU mnie też jednak lepiej sprawdziło się tradycyjne wyrastanie. Lepiej mi wyrosły, były bardziej puszyste i następnego dnia były tak samo świeże. Chociaż w tych lodówkowych lepiej nacięcia wychodzą, ale ja jakoś nie mam cierpliwości do tego wyrastania. Niby super, bo bułeczki prosto z pieca na śniadanie to rzecz bezcenna,ale mi wychodziło że w tym układzie śniadanie byśmy jedli w porze obiadu :)
Usuń