Ten chleb chodził za mną już jakiś czas. Przede wszystkim zainteresowała mnie nazwa, gdy widziałam go na kilku blogach. Najpierw zobaczyłam to cudo u Joli, potem u Kasi, u której możecie przeczytać też ciekawą historię tego przepisu. A Tereska zaproponowała go w aktualnej 113 edycji Weekendowej Piekarni.
Z kolei do naszej polskiej blogosfery "sprowadził" i zaadoptował ten przepis Gucio publikując go po raz pierwszy na forum cincin. Zachęcam gorąco do lektury całego wątku, zawiera bardzo przydatne do wypieku wskazówki :)
Z kolei do naszej polskiej blogosfery "sprowadził" i zaadoptował ten przepis Gucio publikując go po raz pierwszy na forum cincin. Zachęcam gorąco do lektury całego wątku, zawiera bardzo przydatne do wypieku wskazówki :)
Postanowiłam że w końcu upiekę ten chlebek, bo skoro tak wiele osób pisze o nim tyle dobrych słów to z pewnością wiele tracę, jeśli będę dłużej zwlekać :)
Upiekłam.
I oto on 100% żytni razowiec, który z pewnością posmakuje wszystkim amatorom ciemnego, razowego pieczywa.
Składniki:
- 375 g zakwasu żytniego dokarmionego 10-12 h wcześniej 100% hydracji
- 450 g mąki żytniej razowej
- 15 g soli
- 330 ml bardzo ciepłej wody (tak o temp. 40 st. C)
W wodzie dokładnie rozpuszczamy sól, następnie dodajemy zakwas i miksujemy tak by powstał jednorodny płyn bez grudek. Następnie dodajemy mąkę i szybko, ale krótko wyrabiamy. Pozostawiamy do fermentacji na ok. 2 godziny w temp. 30 st C. Ciasto w tym czasie nieznacznie urośnie i pojawią się pęcherzyki powietrza.
Po tym czasie ciasto przekładamy na mokry stół i mokrymi rękami formujemy bochenek. Przekładamy go do foremki ( u mnie 30x11 cm) nasmarowanej olejem i wysypanej żytnimi otrębami, wkładamy do torebki foliowej i odstawiamy do wyrastania jeszcze na 30-35 minut (u mnie wyszło znacznie dłużej, gdzieś tak 2,5-3 godziny) w temp. 30 st C.
Piekarnik nagrzewamy do 260 st. C, wkładamy naczynie żaroodporne z ok 1/2 szklanki wody i po 2 minutach wkładamy chleb. W temp. 260 st. C pieczemy chleb przez 10-15 minut, a następnie temperaturę obniżamy do 200 st. C i dopiekamy jeszcze przez 40-45 minut.
Po upieczeniu wyjmujemy chleb z foremki i studzimy na kratce.
Po ostygnięciu zawijamy w ściereczkę i torebkę foliową i...uwaga, teraz najtrudniejsze zadanie...kroimy dopiero następnego dnia ;)
Smacznego ;)
Widzę że też nie próżnujesz w niedzielę :) - wygląda super a nazwa to już w ogóle ciekawa - zaraz poczytam o historii przepisu
OdpowiedzUsuńMegi właśnie że się lenię dziś jak diabli :)) A chlebek zrobiłam wczoraj, dziś tylko pokroiłam do zdjęcia i na śniadanie ;)
OdpowiedzUsuńJa już wieki nie piekłam chleba...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i chlebek widać, że udany:))
Andziu, bo w słoneczku wszystko jakoś tak piękniej wygląda :)) Staram się korzystać z niego jak tylko mam okazję.
OdpowiedzUsuńA chlebek bardzo smaczny i zadowolona jestem z niego bardzo :)
wspaniale Ci się upiekł. aż znowu naszła mnie na niego ochota :)
OdpowiedzUsuńcudownie ci wyszedł. ja spróbuję go jak zrobi się troszkę cieplej bo straszne chłody mam w mieszkaniu
OdpowiedzUsuńKaś, Malwinko dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMalwinko, u mnie też teraz chłodno, ale wykorzystuję do wyrastania piekarnik włączony na najniższą temperaturę. Na szczęście mam możliwość ustawienia najniższej na 25 stopni. I w ten sposób prawie z każdym chlebem robię.
Ależ pięknie Ci wyszedł....ja też go upiekłam... to jeden z najpyszniejszych chlebków razowych:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJolu, zdecydowanie się z Tobą zgadzam. Jest rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńzdecydowanie muszę wyjąć zakwas... ten chlebek będzie następny w kolejce! :)
OdpowiedzUsuńMyniolinko, na pewno nie będziesz żałować ;)
OdpowiedzUsuńA jeszcze dodam że ten chleb jest tak sycący że jemy go od niedzieli i jeszcze na jutro na śniadanie starczy na pewno, a może i na kolację(tylko fakt, że zrobiłam go w dość długiej keksówce), także mój zakwas jak narazie odpoczywa ;)
mmm piękny chlebek i jakie dziury. Ostatnio pierwszy raz w moim mieście dostałam mąkę żytnią razową i patrząc na opis już wiem co z nią zrobię :-) Wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kasia
Kasiu, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńCo do mąki to prawda, ja też mieszkam w małej mieścinie i jest problem żeby ją kupić. Od niedawna pojawia się w jednym sklepie, ale szybciutko znika. Ja do tej pory zamawiałam przez internet od Bogutyna i chyba jednak przy tym zostanę, bo przy okazji zamawiam też inne rzeczy, których u mnie w mieście nie ma.
Pozdrawiam cieplutko :)
Gosiu, świetnie wygląda ten chlebek.
OdpowiedzUsuńI bardzo podobają mi się zdjęcia :-)
Aniu, dziękuję :) A zdjęcia to akurat zasługa porannego słoneczka, które akurat świeciło dokładnie tak i tam gdzie chciałam :)) bo ja taka zdolna w tym kierunku nie jestem :)) aparat nie jest zły, ale to niestety nie lustrzanka, a programami do obróbki bawić się nie umiem i nawet nie mam nic fajnego.
OdpowiedzUsuńA jeszcze jeśli mowa o zdjęciach to u Ciebie dopiero jest co podziwiać :)
Mmm, przez moment chciałabym być radzieckim żołnierzem, skoro taki dobry ten chlebek. :P
OdpowiedzUsuńPluskotko, zgadzam się z Tobą. Dobrze, że jest przepis, dzięki któremu można poznać smak tego chleba. A naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Małgosiu,że dzięki wspólnemu pieczeniu trafiłam na Twój niezwykle udany żołnierski chleb, po Twoim doświadczeniu , łatwiej mi będzie podjąć wyzwanie. Dziękuję , pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńBożenko, pamiętam że bardzo byłam dumna z tego chleba, zwłaszcza że to były moje blogowe i chlebowe początki :) A i widzę że nie napisałam solidnie formę trzeba wysypać tymi otrębami, mój mi niestety przywarł (weryfikując przy okazji całkiem nową nieprzywieralną podobno keksówkę:) ) bardzo ciężko było go wyjąć. Od tamtej pory używam tylko papieru do pieczenia do wykładania form, nawet tych nie wiadomo jak bardzo nieprzywieralnych :))
UsuńGosiu, też nie ufam nieprzywieralnym foremkom, papier jest niezawodny, jedynie pieczenie chleba w garnku żeliwnym
OdpowiedzUsuń,lekko podsypanym mąką czy otrębami daje absolutną pewność.A tak w ogóle, to uwielbiam piec w garnku, to metoda ,która moim zdaniem nadaje się prawie do wszystkich rodzajów chleba, choć chleba ruskiego żołnierza nie odważyłabym się piec wg niej.:)
Bożenko, nie miałam okazji piec jeszcze w garnku ani żeliwnym ani glinianym. Ale przymierzam się do zakupu, podobnie jak i kamienia i jeszcze wielu innych rzeczy. Co z tego będzie? Nie wiem, plany w każdym razie mam :) Na razie musimy ograniczyć wydatki bo w maju czeka nas Komunia mojego Dziecia :)
Usuń