I już po. Wróciliśmy do domu, pozytywnie naładowani energią. Spotkania rodzinne, rozmowy. Znów będziemy tęsknić. Za nami emocje i dzisiejsza psia operacja. Przed nami jeszcze kilka dni urlopu, kompletowanie szkolnej wyprawki, czas na załatwienie wielu spraw, które ciężko będzie załatwić potem, Psia Przyjaciółka wracająca do zdrowia.
Za chwilę koniec wakacji, wracamy do pracy, Dzieć do szkoły.
Chleb piekę jak zawsze. Ten także jest wyjątkowy.
Chleb orkiszowy.
Piekłam go przed wyjazdem, nie zdążyłam zrobić wpisu wcześniej.
Wisełko dziękuję Ci za tą cudowną i pyszną improwizację.
Rozczyn:
- 100 g zakwasu pszennego (piekłam na żytnim, mój pszenny chyba akurat miał lenia, za to żytni aż kipiał chęcią do pracy :)
- 150 g wody
- 150 g mąki orkiszowej typ 2000
- 1/4 łyżeczki drożdży instant (pominęłam)
Ciasto:
- cały rozczyn
- 300 g mąki orkiszowej typ 700
- 100 g mąki pszennej chlebowej (u mnie typ 850)
- 1,5 łyżeczki soli
- 220 g wody
- 1 łyżeczka masła (miękkiego, w temp. pokojowej)
Składniki rozczynu rozmieszać i pozostawić na 2-3 godziny. Pominęłam drożdże więc rozczyn pozostawiłam na ok. 8 godzin.
Po tym czasie wszystkie składniki ciasta poza solą mieszamy i pozostawiamy pod przykryciem na ok. 1/2 godziny. Po tym czasie dodajemy sól i wyrabiamy bardzo dokładnie ciasto, przez dość długi czas, ok. 10 min.
Wyrobione ciasto pozostawiamy do wyrośnięcia w naoliwionej misce na ok. 2 godziny. W tym czasie dwukrotnie odgazowujemy ciasto przez składanie.
Formujemy bochenek i układamy go w dobrze omączonym koszyku. Pozostawiamy do wyrośnięcia.
Gdy chleb wyrośnie nagrzewamy piekarnik do 250 st. C.
Pieczemy z parą na dobrze nagrzanym kamieniu przez 10 min. ( nie posiadam kamienia, zawsze z piekarnikiem nagrzewam blachę i na taką gorącą przerzucam bochenek), a następnie obniżamy temperaturę do 220 st. C i pieczemy bez pary jeszcze przez 15-20 min.
Pod koniec pieczenia sprawdzamy stukając w spód chleba, upieczony dobrze chleb wydaje głuchy odgłos. Wówczas chleb wyjmujemy i studzimy na kratce.
Smacznego ;)
Z ogromną przyjemnością chleb ten dołączam do sierpniowej listy Wisełki: "Na zakwasie i na drożdżach"
piękny ten chleb ci wyszedł, dawno nie piekłam żadnego chleba i natchnęłas mnie na wypieki :)
OdpowiedzUsuńAga to bardzo dobry pomysł żeby upiec własny chleb, na to zawsze jest dobry czas. Cieszę się że nabrałaś ochoty na pieczenie. Pozdrawiam :)
UsuńPięknie wyszedł. Bardzo się cieszę jak przepisy okazują się powtarzalne, a upieczone z nich chleby są podobne. Niby to oczywiste, że tak powinno być, a ja ciągle ciesze się tym jak dziecko.
OdpowiedzUsuńA może dołączysz ten wypiek do sierpniowej listy "Na zakwasie i na drożdżach"?
Wisełko bardzo chętnie dołączę do Twojej listy. Nie wiedziałam że mogę, mimo że jest już Twój. Już za chwilkę dopiszę o tym :)
UsuńWisełko i cieszyć się jest czym, w końcu ten przepis to Twój pomysł na bardzo dobry chleb :) Dziękuję :)
Wszystko można, co przyczyni sie do zachęcenia innych do pieczenia chleba. A skoro Tobie ten chleb wyszedł i mnie wyszedł i pokażemy to razem, to jak najbardziej może zachęcić innych do skorzystania z tego przepisu.
UsuńWisełko, to bardzo dobry pomysł. O tym nie pomyślałam :)
UsuńWspaniały chleb, ma cudne dziurki.
OdpowiedzUsuńA ostatnie zdjęcie mnie urzekło!:)
Pozdrowienia :)
Majanko dziękuję za tyle ciepłych słów :) Co do zdjęcia z tym stosikiem kromek zastanawiałam się czy je wklejać, wydawało mi się zbyt ciemne. Cieszę się że podoba Ci się i dziękuję za komplement, to miód na moje serducho. Pozdrawiam ciepło :)
Usuńcudnie wygląda, z przyjemnością zjadłabym nie jedną kromeczkę
OdpowiedzUsuńDusiu, tak bo na jednej kromce takiego domowego chleba to się nie da przestać :)
UsuńO matko , Gosiu jaki ładny i nacięcia i prezentacja i jeszcze z mojej ukochanej orkiszowej , wow
OdpowiedzUsuńAlu ten chleb taki jest - wow, albo WOW :) Bardzo polecam, zresztą Wisłowy on, a to mówi samo za się :)
UsuńAleż mi się podoba to pięterko z kromek.
OdpowiedzUsuńFajnie,że jesteś znowu z nowym przepisem,
zapisuję, zrobię i będę się cieszyć jak Wisełka.
Piękne te Twoje nacięcia, a mi dalej nie wychodzą
jakbym chciała, chyba kupie sobie skalpel...
Bożenko zrób koniecznie, ten chlebek jest bardzo, bardzo smaczny.
UsuńBożenko z tymi nacięciami to i mnie różnie wychodzi, no ale fakt że żyletką to już częściej mi się udają niż wcześniej. Skalpelem nie próbowałam jeszcze nacinać.
Uda się w końcu, zobaczysz. Twoje chleby i tak pięknie wychodzą już teraz na początku, a dalej będzie już tylko lepiej.
Zobacz nacięcia na tym chlebie :))) dodać tylko "Zorro tu był" :)))
http://kochamgary.blogspot.com/2011/09/chleb-mleczny-na-zakwasie.html
a tego całkiem zapomniałam naciąć i nie pękł w ani jednym miejscu, sama się zdziwiłam :)
http://kochamgary.blogspot.com/2012/06/chleb-delikatny-na-zakwasie.html
Boskie nacięcia:) ja takich nie umiem zrobić:) .... chlebek fantastyczny, a kromkowa góra to świetny pomysł na zdjęcie:)buziaki:)
OdpowiedzUsuńJolu nacięcia od jakiegoś czasu robię żyletką, odnoszę wrażenie że dzięki cieniutkiemu ostrzu wychodzą lepiej niż nożem.
UsuńDziękuję za komplementy co do zdjęcia, czasem mam tak że jak patrzę na chleb od razu widzę jak go skomponuję na zdjęciu, ale czasem też jest tak że całkiem nie mam pomysłu. Aktualnie niemoc twórczą przechodzę :)) i wcale nie mam ochoty zdjęć robić :) Zaraz mi pewnie przejdzie :)